Po napatrzeniu się na luksusy Monako wracamy do naszej przyczepy mieszkalnej.
Urozmaiceniem pomiędzy wypadami na plażę i penetrowaniem portowych uliczek staje się "Wieczór francuski". Zjadamy na nim nasze pierwsze żabie udka i ślimaki oraz parę innych potraw kuchni francuskiej. Nie chcemy się nikomu narazić, ale naszym zdaniem Francuzi wymyślili parę lepszych rzeczy niż ich kuchnia. Mimo wszystko było to bardzo ciekawe doświadczenie, a chóralnie śpiewane (przez naszych współtowarzyszy z autokaru) "Hej Sokoły" tylko nieznacznie zepsuło atmosferę francuskiego wieczorka. W końcu nie można mieć polskiemu turyście za złe, że po paru kieliszkach wina zatęsknił za ojczyzną.